Marcin Rudzik eCommerce

Prowadzić firmę, która sprawia Ci przyjemność – Piotr Kiljański, Head of eCommerce, Strefa Tenisa

25 kwietnia 2022|Marcin Rudzik
Podcast merytorycznie o ecommerce Marcin Rudzik
Marcin Rudzik oraz Piotr Kiljański - Strefa Tenisa, merytorycznie o ecommerce

Rozmowę z Piotrem Kiljańskim, Head of eCommerce Strefy Tenisa planowałem jeszcze zanim okazało się, że Iga Świątek zostanie pierwszą rakietą świata w rankingu WTA. Publikujemy ten odcinek w kwietniu 2022, Iga Świątek jest numerem jeden, a wspominam o tym ponieważ zapytałem Piotra m.in. o to w jaki sposób sukcesy polskich tenisistów wpływają na rozwój ich biznesu. Strefa Tenisa to nie tylko sklep internetowy, ale również korty tenisowe, sklepy stacjonarne i zdecydowanie głębsza idea prowadzenia biznesu. Powiedziałbym, że to taki prawdziwy sportowy omnichannel, w którym wartości, customer experience wypierają liczby i twardy, bezwzględny biznes. Piotr w rozmowie opowiada o tym jak odnalazł się w firmie rodzinnej, którą zarządzają trzej bracia.
Mówi się, że do prowadzenia biznesu trzeba mieć pasję, po tej rozmowie wiem, że tej pasji nie brakuje osobom zarządzającym Strefą Tenisa. Posłuchajcie sami!

Informacje o Merytorycznie o eCommerce MeetUp #1 -> https://marcinrudzik.pl/merytorycznie-o-ecommerce-meetup-1-warszawa-28-04-2022

Chcesz nawiązać ze mną relację? Zaproś mnie do kontaktów na LinkedIn —> https://www.linkedin.com/in/marcinrudzik/

…lub na YouTube

Linki

Podcast do czytania

Początki przygody w branży E-commerce

M.R.: Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z E-commercem?

P.K.: To nie jest tak, że nagle wiesz i chcesz być w E-commercie, tak? Tak naprawdę, to chyba przygoda z E-commercem zaczęła się w dziale HR w poprzednich firmach, gdzie pracowałem. Już miałem doświadczenie w zarządzaniu ludźmi, dodatkowo robiłem analizę danych. I był taki moment, że firma zmieniała cały system informatyczny obsługujący restauracje w Polsce. I zauważyłem, że bardzo mi blisko do działu IT i jestem w stanie dobrze się z nimi dogadać. Mamy wspólny język i do tego umiem przełożyć to na język dla prostego odbiorcy, dla normalnego odbiorcy jakimi są- u nas byli managerowie, pracownicy. Bo często jest tak, że brakuje takiego „pomostu” pomiędzy działem IT, a pracownikami. 

M.R.: Łączyłeś te dwa światy.

P.K.: Łączyłem te dwa światy. W dziale HR odpowiadałem za szkolenia twarde i później właśnie za szkolenia z tego systemu. I to, że te restauracje, bo to był obszar całej Polski, to ciężko było dotrzeć do tych osób po prostu „face to face”.

M.R.: A co to była za restauracja?

P.K.: Telepizza. To wprowadziłem projekt szkoleń learningowych. Od samego początku wszystko zaplanowałem i wdrożyliśmy szkolenia. Na początku były to szkolenia twarde z obsługi systemu, jak się poruszać w nim. A później okazało się, że system jest na tyle wydolny, że możemy robić inne szkolenia, tak? I tutaj zauważyłem że to jest coś, co mi się podoba i dalej ta ścieżka mojej kariery potoczyła się tak, że trafiłem do firmy księgarskiej.

M.R.: Świat Książki?

P.K.: Świat Książki, tak. Wtedy to jeszcze nie był Świat Książki, to była Amazonka.pl. Później była Fabryka.pl, był to sklep powiązany z wydawnictwem Fabryka Słów.

M.R.: W naszym podcaście był Łukasz Kierus z TaniaKsiążka, czy to już były te czasy, kiedy był Świat Książki i TaniaKsiążka?

P.K.: Nie, Tania Książka nie. Wtedy jeszcze nie było, nie pamiętam, to jeszcze nie te czasy.

M.R.: Albo początki chociażby.

P.K.: To były początki. Jak ja byłam w branży książkowej, to wtedy było Matras, księgarnie Matras, no wiadomo Empik.

M.R.: Który to był rok? 2007?

P.K.: 2007 nie, chyba nawet dalej już, nie wiem, teraz Ci nie powiem ale chyba tak, to coś koło tego było.

M.R.: Co Cię nauczył tamten czas w Świecie Książki chociażby? Co wyniosłeś stamtąd takiego najważniejszego?

P.K.: Wiesz co, to były w ogóle początki sprzedaży w internecie… Tam był o tyle problem, że firma była nastawiona na sprzedaż hurtową, dostarczała książki do sklepów…

M.R.: Kanał B2B był rozwinięty?

P.K.: Tak, kanał B2B. To były markety, duże sklepy, nie było tam B2C i tak naprawdę trzeba było spróbować to tam rozwinąć. Nie mieliśmy do tego osób, uczyliśmy się tego. I tak naprawdę od samych podstaw nauczyłem się wszystkiego co jest związane z E-commercem: od rozwinięcia działu logistyki – jak przetworzyć część magazynu na to, żeby pakować po jednej książce, a nie po całym kartonie książek jednego tytułu, po to jak wykonać stronę internetową, jak dojść do klienta, jak wykonać cały marketing, jak pracować w internecie z klientami i na rynku książki z konkurencją. Bo jednak, tak jak miałeś wcześniej spotkanie z Łukaszem, to Łukasz też wspominał, że rzeczywiście to jest ciężki rynek. No teraz, wiadomo jest dwóch dużych graczy, którzy gdzieś zagarniają ten rynek. Wtedy było to bardziej rozrzucone. Także tamten czas nauczył mnie naprawdę dobrej pracy, dobrej pracy w E-commercie, jak dbać o klienta i jak do niego dotrzeć. I nadszedł czas zmiany.

M.R.: Strefa Tenisa, od kiedy jesteś w Strefie Tenisa?

P.K.: Teraz, wczoraj pisałem taki fajny, u siebie na profilu prywatnym wpis i wyliczyłem, to jest 5 lat, 2 miesiące i 5 dni. No dzisiaj już będzie 6 dni. I był to bardzo dobry krok. Trafiłem tam na początku… chociaż już podczas rozmowy wiedziałem, że nie szukają tam osoby do marketingu, tylko do E-commercu. Oni myśleli, że im potrzebny jest marketing, a tak naprawdę…

M.R.: A to często jest błąd ludzi początkujących, którzy stawiają takie pierwsze kroki w handlu. Że wydają im się i patrzą…

P.K.: Tak, tylko Strefa Tenisa już sprzedawała. Już to było kilka lat, kiedy była na rynku. Na tamten czas były dwa duże sklepy tenisowe, ale potrzebowali jakiegoś ruchu, bo okazało się, że przez ostatnie dwa lata nastała taka stagnacja, nie wiadomo co zrobić, jaki ruch wykonać, co zrobić, żeby przekazać tą wartość, żeby być jeszcze lepszym.

M.R.: A czym to było spowodowane? Takie wyniki, w sensie, że stanęło, czy po prostu nie rosło tak szybko?

P.K.: Wydaje mi się, że firma nie do końca miała wizję co zrobić ze sobą. Bo była sklepem tenisowym, była w Warszawie, posiadała już dwa sklepy stacjonarne w Warszawie. Ale nie wiedziała jak wyjść poza Warszawę i jak do tych ludzi dotrzeć i pokazać, że to jednak my jesteśmy najlepsi i nie tylko mamy dobry sprzęt, tylko dobrą obsługę i profesjonalistów po naszej stronie. 

Geneza powstania Strefy Tenisa

M.R.: A sama historia Strefy Tenisa jest bardzo ciekawa, bo to są trzej bracia, tak? Którzy prowadzą korty? Sławek, Adam i Krzysiek Sylwestrzak. Pozdrawiamy, bo zakładam, że będą słuchać.

P.K.: Tak, oczywiście pozdrawiamy. 

M.R.: Generalnie no i co? Korty, tak? Bo zaczęło się od kortów, tak?

P.K.: Tak, zaczęło się od kortów. Ponad 20 lat temu Sławek otworzył korty, znaczy dostał jakąś propozycję prowadzenia tych kortów na warszawskiej Ochocie. Został trenerem, on wcześniej grał w tenisa stołowego. I tam też taka fajna historia jest, w ogóle on zawsze opowiada tą historię, bo Sławek był zawodnikiem w tenisa stołowego i grał gdzieś w rozgrywkach krajowych i gra finał, półfinał, nie pamiętam dokładnie. No i nie wychodzi… nie wychodzi, przegrywa piłka za piłką, tak? No i w pewnym momencie podchodzi do swojego trenera i „Trenerze, co zrobić? Co zmienić, no bo mi nic nie wychodzi”, a trener do niego mówi „Zmienić sport”. No i chyba to była taka motywacja, że rzeczywiście…

M.R.: A tenis był mu bliski od samego początku, więc zmienił na nie stołowy tylko ziemny.

P.K.: To są sporty rakietowe, można powiedzieć. Tenis stołowy to sport „rakietkowy”, tak? Tutaj mamy sport rakietowy.

M.R.: Ciekaw jestem, czy miał…bo kiedyś do was zaglądnę na tenisa, to chętnie bym chciał zapytać, czy miał wyzwanie z późniejszym przełożeniem to na kort, bo ja też grałem kiedyś w tenisa stołowego. Jak zacząłem kiedyś grać w tenisa ziemnego, to trener nie potrafił mnie oduczyć gry przy sobie. Za bardzo mam rakietę, bo w tenisie bardziej podcinasz tak, nie? A tam masz przed sobą.

P.K.: Rzeczywiście, to już do niego pytanie. Z tego co wiem, masz koordynację ruchową, masz tą zdolność postrzegania piłki gdzie ona jest, więc to jest już bardzo duże ułatwienie, żeby rozpocząć kolejny sport rakietowy.

M.R.: Trochę inny układ, trochę inna rakieta. To samo co ze squashem, nie? Idź grać w tenisa, idź na squasha…

P.K.: Tak jest w sportach rakietowych, ale rządzi się swoimi prawami. Teraz na rynek polski, bo na świecie już jest, wchodzi Padel (połączenie squasha z tenisem). W tej chwili w Hiszpanii to jest pierwszy sport.

M.R.: Widziałem, że na Strefie już można kupić…

P.K.: Tak, poszerzamy zakres tych produktów. W Polsce (Padel) rozwija się już od kilku lat. No i to jest taki, po cichu mogę powiedzieć, nowy projekt nasz. Będzie kolejny sklep związany właśnie z tą branżą sportową.

M.R.: Mamy to, mamy nowinkę!

P.K.: Tak tak tak. Więc idziemy w tym kierunku, a wracając do Sławka i do kortów, tak. To zaczęło się od tych kortów. To było naście lat temu, gdzie ten sport nie był tak popularny w Polsce. Ale z tego co często gdzieś rozmawiamy, Sławek został trenerem, później okazało się, że zaczęło brakować sprzętu, że sprowadzanie tego sprzętu, kupowanie gdzieś od jakichś dystrybutorów, stwarza duże problemy. Więc powstał jakiś tam mały sklepik przykortowy z kilkoma rakietami, jakimiś tam owijkami do rakiet i cokolwiek takiego potrzebnego na już. I tak naprawdę to się rozrosło do tego co teraz jest.

M.R.: Ale musieliście zrobić coś więcej, no bo przecież takich małych sklepików przy kortach, bo przy wszystkich sklepikach do których ja chodzę, to często te sklepiki są, nie? Ci ludzie stawiali sklepiki na początku, ale tam się wydarzył krok dalej, tak?

P.K.: Tam się wydarzył krok dalej. Nigdy to nie jest mówione, ale mi się wydaje, że to miejsce, w którym ten sklep jest, ponieważ sklep w tej chwili, pierwsze korty i sklep był oddalony o 200 metrów, w tej chwili sklep jest w centralnym budynku klubu Mera. Jest to kultowy, historyczny klub warszawski tenisowy, gdzie wiele lat temu było to miejsce spotkań elit tenisowych. I wydaje mi się, że to miejsce też pomogło rozwinąć ten biznes. Tam trenują, trenowali znani polscy tenisiści. Tyle mogę powiedzieć.

Strefa Tenisa jako rodzinna firma

M.R.: Ok. Powiedz mi, jak to jest pracować w firmie rodzinnej? Bo Strefa Tenisa jest firmą rodzinną, tak?

P.K.: Tak, tak. No jest to już druga firma rodzinna, w której…

M.R.: No bo nic się wcześniej nie wiązało z tą firmą, tak?

P.K.: Nie nie, ja tam trafiłem po prostu, bo potrzebowałem zmiany, potrzebowałem rozwinąć,  pokazać na co mnie stać. Rozwinąć się…

M.R.: Ale to też szacun dla właścicieli, bo powiem Ci, jest wiele firm rodzinnych i mają wyzwanie z powierzeniem komuś obcemu bardzo ważnych obowiązków, takich chociaż jak Twoje – rola Head of E-commerce. Duża moc decyzji, to jest zaufanie przede wszystkim na początku.

P.K.: Tak, no na pewno te pierwsze miesiące to było testowanie siebie na co nas stać, co możemy razem robić, gdzie możemy przeć, jakie wyniki możemy osiągnąć. Trzej bracia, każdy ma inny temperament i tego też trzeba się nauczyć. Dobrze wykonywać to co się chce wykonać dla samej firmy, dla jej struktury, dla klientów, dla rozwoju tej marki, to jeszcze trzeba umieć, kolokwialnie mówiąc dogadać się z każdym z nich. Każdy z nich zajmuje się inną częścią biznesu, gdzie później to łączą ze sobą i każdy ma inne cele w swojej dziedzinie. I z każdym trzeba odpowiednio każdy raport podsunąć, każda decyzję omówić.

M.R.: Czyli takie wskazówki dla takich osób jak Ty, które wchodzą jako Head do firmy rodzinnej to byłoby co? Komunikacja, dostosowanie się, taki kameleon trochę.

P.K.: Nie to nie chodzi o kameleona. Moim zdaniem to jest bliska relacja. Taka „poznajmy się naprawdę dobrze”. Nie chodzi tylko o relację taką biznesową, bo tu będzie problem. Bo firma rodzinna ma to do siebie, że rodzina będzie współpracowała u siebie, będzie wykonywała swoją część rozwoju firmy, tego co ona chce, ale będzie problemem jeśli nie będzie przekazywała tego do osób, które też zarządzają tą firmą, które nie są rodziną. I trzeba nawiązać bliską relację, żeby można było też zrozumieć ich do czego oni dążą, jaki jest ich cel, krótkoterminowy długoterminowy. I tak spróbować działać. 

M.R.: No właśnie, czyli od zrozumienia. Nie, przychodzę i stawiam własne, bo tak jest na rynku, własne jakieś cele i „tak się robi, tak w E-commercie się robi”, tylko bardziej z racji, że to jest firma rodzinna, zaufać tej wizji i poznać ją i dostosować się do tej wizji.

P.K.: Często jest tak, że E-commerce, jednym głównym jej celem jest wzrost – rosnąć, sprzedawać, mieć największą marżę i tak dalej. Ale wydaje mi się, że w biznesach rodzinnych, nie jakichś wielkich nie zawsze jest to celem. Celem jest to, żeby prowadzić firmę, która sprawia ci przyjemność. Bo im większa sprzedaż, im więcej ludzi… to zaczynają się większe problemy. I nie można do tego czasami wskoczyć o dziesięć stopni za wysoko. Trzeba stopniowo, stopniowo uczyć się z tym żyć i dochodzić do tego stopniowo. I wydaje mi się, że tutaj, w Strefie Tenisa też tak było. I to jest dobre rozwiązanie.

M.R.: Świetne.

Struktura stanowisk w Strefie Tenisa

M.R.: A wspomniałeś o trzech różnych rolach zarządu. Jak wygląda struktura tak mniej więcej jak byś nam powiedział właśnie w Strefie Tenisa jakie są stanowiska? Jesteś Ty, jak to mniej więcej wygląda, bo słuchacze i ja zastanawiamy się jak w takich takiej wielkości jak taka struktura może wyglądać, jak to jest? 

P.K.: Po kilku latach pracy, tak naprawdę jestem doradcą dla właścicieli pod wieloma względami. Bo to doświadczenie, które gdzieś miałem i zarządzanie ludźmi i pracy w logistyce pozwala mi wejść w różne obszary. Nie wchodzę w kompetencje ludzi, którzy tam są. Oczywiście do mojej roli należy dział E-commerce i można powiedzieć rozwój marki nie do końca przeze mnie. Chodzi o to, żeby nakierować niektóre rzeczy i przekazać to właścicielom, co można dobrego zrobić dla marki, żeby ona sobie stopniowo rosła i klienci byli zadowoleni i my zadowoleni. 

M.R.: A jaki zespół to jest do dyspozycji? To są E-commerce specjaliści?

P.K.: Tak. Ogólnie Strefa Tenisa to jest około ponad 50 osób, ale to się rozkłada wiadomo na nasze dwa sklepy stacjonarne, na nasz cały dział logistyki, czyli magazynu. No i cały dział obsługi klienta, księgowość marketing, oczywiście E-commerce.

M.R.: „In-housowo” to wszystko macie? Marketing, księgowość…

P.K.: Nie wszystko jest in-housowo. Marketing robimy in-housowo, ale IT całe jest zewnętrzne. Tak było prawie od samego początku Strefy. Tutaj była zmiana w momencie, kiedy ja przejąłem tą rolę E-commerce Managera. Też była zmiana firmy ze względu na rozbudowę i zostało to poza…

M.R.: A wspominałeś też o księgowości. To jest księgowość taka na miejscu, czy też zewnętrzna?

P.K.: Jest to księgowość, teraz to już jest Outsourcing, ale wiadomo, że musi być osoba Controlling wewnątrz, tacy pośrednicy, którzy też wykonują pewne działania wewnątrz firmy.

M.R.: A magazyn? Bo wspominałeś przed rozmową, że macie teraz duży fajny magazyn teraz nowy, przenieśliście się. Ile osób na takim magazynie musi wydać te wszystkie zamówienia, które realizujecie?

P.K.: Myślę, że około dwudziestu. Tylko jest to związane łącznie z przyjęciem towaru, opisywaniem towaru, rozłożeniem na półki i później oczywiście kompletacją zamówień. Także to jest cały zespół, który dzieli się swoimi obowiązkami.

M.R.: Czyli zespół na miejscu można powiedzieć. Nie żaden fulfillment tylko na miejscu magazyn, jest rozumiem kierownik tego magazynu, kierownik E-commerce – Ty, mamy kogoś do kontroli z księgowością, tak. Tutaj Controlling, mamy…

P.K.: Jest, to jest można powiedzieć Manager Administracyjny, który zajmuje się wszystkimi rzeczami administracyjnymi – rekrutacją, awansami, kieruje działem zakupów takich wewnętrznych.

M.R.: Czyli taki HR też trochę?

P.K.: Taki HR. No ze względu, że nie jesteśmy jakąś wielką firmą, to nie mamy działu HR.

M.R.: Ale osoba taka jest bardzo ważna. Ja uważam, że w firmie nie wiem, kilkunastoosobowej, to już powinno być powierzone takie…

P.K.: Tak, jest to druga osoba, która też jest bardzo blisko z właścicielami, nawet ta osoba mnie też rekrutowała. Jest to bardzo zaufana osoba, no bo też ma bardzo ważne obowiązki w firmie.

M.R.: No właśnie, powiem Ci, jak zawsze się przygotowuję przed rozmową, czytam różne wywiady, szukam jakichś informacji na temat mojego rozmówcy czy firmy no i powiem Ci, że miałem problem znaleźć dużo, chociaż trochę…

P.K.: O mnie czy o właścicielach? 

M.R.: Ogólnie o Strefie Tenisa bym powiedział. Napotkałem się na Twoje artykuły w magazynie E-commerce, miałeś ze dwa, nie? Ale tak więcej o produkcie, o projekcie o którym dzisiaj rozmawiamy, czyli Strefa Tenisa, to miałem wyzwanie. Skromni jesteście…

P.K.: Zgadza się. Właściciele są skromni, nie potrzebują rozgłosu. Oni chcą cieszyć się tym, co robią, a nie chodzić na podcasty, występować w firmach, czy cokolwiek.

M.R.: Ale uważasz, że inne firmy, które są załóżmy na podobnym poziomie, czy mniejsze czy większe, a robią to, są bardziej aktywne w taki PR, to są, nie wiem, coś inaczej, gorsze, czy…

P.K.: Nie, nie, nie. Ja to szanuje, że chłopaki, właściciele chcą być jakoś ukryci. No wiadomo, w branży tenisowej oni są znani, tak? I tutaj nie ma żadnego problemu, są „spotykalni”, można ich spotkać wszędzie, ale nie wychylają się dalej. Oni są sportowcami, oni lubią sport.

M.R.: Czyli mają takich… Frontmanem w E-commercie jesteś Ty, załóżmy tutaj Ty i Twój zespół. No ciekawe podejście bardzo, no ale wiesz, te firmy, które się pojawiają itd z mojej perspektywy one pracują na swój PR i employer branding. Przypuszczam, że już na pewno napotkaliście się na wyzwania rekrutacyjne. Łatwiej jest firmom rekrutować tym, które są widoczne chociażby w podcastach, gdzie można posłuchać, taki Rudzik siada i wyciąga ile się da, ktoś sobie przesłucha i idzie już później z wizją jakąś tam ułożoną, nie?

P.K.: Dlatego też już powoli to zmieniamy, trochę z mojej inicjatywy i dlatego, że ja gdzieś wychylam się, coś robię E-commercowego, coś co cieszy branżę E-commercową, cieszy też branżę tenisową, bo udzielamy się w różnych inicjatywach tenisowych no i siłą rzeczy zaczynamy się pokazywać.

M.R.: Ale my chcemy żebyście się pokazywali.

P.K.: Tak powoli będzie, ostatnio pojawił się wpis, ponieważ zostaliśmy wyróżnieni, jak to można powiedzieć przez mBank i Cyfrowe Rewolucje i trafiliśmy tam ma stronę Cyfrowe Rewolucje z artykułem „Jak wygrać Wielki Szlem w E-commerce”.

M.R.: Skradli mi tytuł odcinka podcastu haha.

P.K.: Tak, tak. I tam właśnie już jest opisana króciutko historia Strefy Tenisa, omówione parę zdań, gdzie też nam to ruszyło trochę w głowach, żeby jednak bardziej się pokazać. Tworzymy w tej chwili nasz timeline i niestety tutaj tworzymy go trzy miesiące już, ponieważ jest trzech braci i każdy chciałby coś swojego dorzucić. I jak timeline powinien być króciutki, tak okazuje się, że to już jest pół książki.

Strefa Tenisa w liczbach

M.R.: Wspomniałeś o tym artykule, a w tym artykule widziałem taką informację, bo też liczby to jest coś, co nas interesuje. Tam pochwaliliście się wynikiem 25 milionów przychodów dobrze kojarzę? Za poprzedni rok? 

P.K.: Obrotu.

M.R.: Obrotu, tak. To było za 2020r.?

P.K.: To było za 2020, dlatego, że ten artykuł był już rozpoczęty w zeszłym roku, także dane były z poprzedniego roku.

M.R.: To ile urośniecie w stosunku do tego roku?

P.K.: Ten rok, jeszcze nie z danych oficjalnych, to jest ponad 29 milionów. Więc 4 miliony więcej. Nie był to dobry czas na rozwój. Wiemy, co się dzieje na świecie i na nas też się to odbija. Ale my nie zatrzymujemy się, tylko wychodzimy za granicę. 

M.R.: O zagranicę będę Cię też pytać jeszcze pod koniec na pewno, ale to, co powiedziałeś – to nie był łatwy czas. I też mówiłem w którymś nagraniu w odcinku jak o sytuacji, chociażby teraz wojny za granicą i to, że była pandemia – internet ludzie nadal traktują jako coś, co jest produktem drugiej potrzeby. Więc jeżeli jest kryzys, jeżeli tylko cokolwiek się dzieje takiego, że jest inflacja, zastanawiamy się, że nam się kurczy portfel, no to często te pierwsze nasze obcinki zakupów są online. Ale teraz zobacz te raporty, czekam na te raporty, bo mam wrażenie, że żyjemy w jakiejś takiej bańce, gdzie wszyscy mówią, że jak tu nie jest super w tych wszystkich sklepach internetowych. Ale w ostatnich miesiącach tak ucichło to trochę i mało kto się wychyla i mówi „Kurde mamy kryzys”.

P.K.: To nie jest tylko kwestia tego, że mamy kryzys, tylko mało ktoś się wychyla, bo to nie jest czas na to, żeby chwalić się czymkolwiek. Mamy problem za granicą, mamy agresję Rosji na Ukrainie, więc wydaje mi się, że to nie jest odpowiedni czas na to, żeby pokazywać jakiekolwiek wyniki, chwalić się.

M.R.: Czyli mówisz, że bardziej jest teraz podciągnięty pasek, siedzimy i wszyscy zapierniczają, tak?

P.K.: Nie, była taka chwila zadumy co robić. Każdy pomaga, ale żeby pomagać trzeba mieć też z czego pomagać, tak? Strata Tenisa też pomogła. Nie chwalimy się, to jest kolejny etap, gdzie się nie chwalimy a pomogliśmy naprawdę, bo sprowadziliśmy parę rodzin z Ukrainy. Mamy budynki, które odnowiliśmy i przerobiliśmy je na hotel. Ale żeby to robić, to musimy też zarabiać, bo jak możemy pomóc, jak nie będzie środków na to?

M.R.: A wracając jeszcze do początków, rzadko mówię o temacie Covida, bo to już zostało tak omówione, we wszystkich… i w E-commercie itd., że jaki to nie był wzrost w wielu branżach. Ale pamiętam początek Covida, kiedy dostałem telefon z kortów tenisowych, że moje zajęcia, moje treningi są odwołane no i lockdown. Pierwsze tam trzy tygodnie, to jeszcze było na początku zrozumiałe, ale później te takie „czy można, czy nie można? Czy na otwartym, czy nieotwartym?”. To był strasznie trudny czas dla polskiego sportu, szczególnie takiego tenisowego. 

P.K.: Ogólnie dla sportu, który był nie na przestrzeni otwartej. Wszystko się zatrzymało, to nawet nie chodziło o to, że nie można grać. Ludzie też kupują na przyszłość, na za miesiąc będę gdzieś jechał na wyjazd i też kupuje. Chodziło o to, że nie wiadomo co się dzieje. W każdym E-commercie zakładam, że sprzedaż spadła drastycznie w pierwszych tygodniach pandemii. Ale później po kilku tygodniach, gdzie te obostrzenia powoli zostały tak naprawdę zrozumiane – jak te obostrzenia mają wyglądać, kogo mają dotykać, to tenis był jednym z tych pierwszych sportów, który został uwolniony, bo jednak będąc na korcie nie mamy kontaktu ze sobą. Były dziwne zasady, bo dotykamy piłki tej samej.

M.R.: Tam też była kwestia kortów, które mają boki. Bo dużo jest kortów, które mają boki odkrywane.

P.K.: No tak, ale to był marzec, kwiecień, maj i dopiero w maju mamy korty otwarte, gdzie dopiero zaczynamy otwierać boki. No nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Chodziło o to, że ta odległość między tenisistami jest daleka. Był to trudny czas i dla nas.

M.R.: Ostatnie dwa, trzy lata, właśnie to teraz, co mamy teraz za granicą, trudny czas… Właśnie myślę, że dla takich sportów jak Wasz, jak Wasz sklep, gdzie tenis też jest sportem, gdzie nie jest też najtańszym sportem. I jeżeli coś kupujemy, chociaż też o czym rozmawialiśmy, ten portfel przeciętnego polaka jest trochę bogatszy niż 10 lat temu, więc wiele osób może sobie teraz pozwolić na pewne zakupy.

P.K.: Ja tutaj trochę pod włos Cię wezmę… Dlaczego jest uważany, że nie jest najtańszy? Są sporty, które też są drogie – wyjedź na narty i zobacz ile kosztuje sprzęt. Kupujesz sprzęt na tak naprawdę kilka wyjazdów w roku. Surfing, Golf, tak naprawdę my porównujemy do czegoś, co jest dla nas proste do uprawiania – bieganie, wyjście na siłownię, nie wiem, siatkówka, takie sporty. Te sporty rzeczywiście mentalnie są tanie.

M.R.: Bronicie tego zdania, że faktycznie nie lubicie jak ktoś mówi, że tenis jest dla…

P.K.: Nie, nie, nie, oczywiście, że nie. Zawsze było uważane, że to jest sport premium i pewnie pozostanie przy Golfie na przykład. Ale gdy ktoś zaczyna grać i zauważa plusy tego sportu, to zauważa, że kosztowny jest początek, żeby się przygotować. A później tak naprawdę to co dostaniesz, to co kupisz już masz na wiele lat…

M.R.: No tak, ewentualnie piłeczki zużywasz, nie?

P.K.: Wiadomo, że to się wszystko zużywa tak jak w każdym innym sporcie. Więc postrzeganie tenisa jako bardzo drogiego sportu tylko dla elit, wydaje mi się, że już jest błędne. Kiedyś tak jak właśnie wcześniej rozmawialiśmy, kiedyś tak było – mała dostępność kortów, korty bardzo drogie, sprzęt bardzo drogi bo mało dostępny, zgadza się, tak było. Ale teraz, drugi sport w Polsce jakby nie było, można powiedzieć. Jak, nie wiem, można powiedzieć, że pierwszy.

Wpływ polskich tenisistów na branżę

M.R.: Nagrywamy to w kwietniu 2022 roku i wcale się nie umawialiśmy, bo umówiliśmy się na rozmowę już dużo wcześniej, a poniedziałek kilka dni temu był wspaniałym dniem dla polskiego sportu –  Iga Świątek została pierwszą rakietą świata w rankingu WTA. I pytanie do Ciebie właśnie. Jaki sukcesy polskich sportowców, polskich tenisiarzy wpływają na Strefę Tenisa i na cały sport, na całą branżę w kategorii E-commerce?

P.K.: Wpływają, jak najbardziej wpływają. Klienci patrzą na gwiazdy, tak? To są osoby, które pokazują, że coś, co jest niemożliwe jest możliwe. Widzimy, że dużo ludzi w tej chwili nie wysyła swoich dzieci do piłek, do szkółek piłkarskich, tylko tenis. Bo jednak ten sport jest inny, aktywniejszy. I też pokazuje, że można coś osiągnąć. Coś, przepraszam – coś. Bardzo dużo można osiągnąć. Agnieszka Radwańska dwa razy znalazła się na drugim miejscu.

M.R.: Czy to były takie momenty pików, większego zainteresowania zakupami w waszym sklepie jak sukcesy Agnieszki Radwańskiej? Gdzieś tam chwile pojawiał się Janowicz, teraz Hurkacz i Iga. Czy Wy obserwujecie, że jak jest sukces, jak więcej się mówi, to te wzrosty na sklepie są większe?

P.K.: Nie można tego powiedzieć jako piki. Bo w branży tenisowej, może nie w branży tenisowej, tylko w sporcie, to się nie zdarza nagle. To jest jakiś proces, gdzie człowiek widzi, gdzie fan widzi, że powoli ktoś pnie się po drabince. Wiadomo, że jest coraz głośniej o danym tenisiście i jest pokazywany na każdym kanale telewizji tak dalej i to przekłada się poniekąd na to, co się dzieje w E-commercie, w sprzedaży sprzętu tenisowego. 

Sezonowość w branży tenisowej

M.R.: Ok, a jeżeli chodzi o sezonowość? Wiem jak to od strony osoby grającej wygląda ta sezonowość, ona taka jest delikatna, bym powiedział, bo jest mniej dostępnych hal. Jest trudno o rezerwacje czasami w sezonie zimowym, nie wiem jak u Was? Kalendarze są dość pełne. Ale mamy też lato, gdzie tych kortów jest więcej, więcej się gra, jest przyjemniej grać na słonku, nie? Czy tą sezonowość też Wy odczuwacie w Waszym sklepie?

P.K.: Tak, jest kilka takich momentów, gdzie to widać. Na przykład teraz, gdzie mamy już kwiecień i powoli mamy przygotowania do wyjścia na korty mączkowe, otwarte korty. Coraz więcej ludzi chce grać, ludzi grać. To jest pierwszy i tak naprawdę on się utrzymuje do połowy lipca. I to jest taki większy skok. I później mamy chwilę oddechu i we wrześniu, połowa września praktycznie do połowy grudnia mamy kolejny sezon. Tych przerw takich niesezonowych mamy mało i krótkie one są.

M.R.: Dużo macie stałych klientów? Tak procentowo?

P.K.: Dużo. Zakładam, że jest to około 60%.

M.R.: O to jest bardzo dużo.

P.K.: Tak. Statystyki w zeszłym roku dokładnie wyliczaliśmy i to było około 60%. Jest to spowodowane tym, że wiele lat temu wprowadziliśmy bardzo dobry program lojalnościowy  – im więcej u nas zakupisz, tym większy masz rabat. I to naprawdę działa i pomaga. Przywiązujemy do siebie klientów, a poza tym dodajemy tę wartość, którą mamy, czyli profesjonalizm w tenisie. Jak raz klient do nas przyjdzie i dowie się coś nowego, doradzimy mu, to wie, że już może do nas przyjść i będzie dostawał kolejne porady. Bo my nie jesteśmy tylko sklepem internetowym, to jest za proste, żeby tak powiedzieć. My jesteśmy doradcą tenisowym. Nie wyjdziemy z klientem zagrać na korcie, ale po krótkim researchu co nam powie, jak on gra, jesteśmy w stanie powiedzieć troszeczkę co jemu pasuje. I mu podpowiedzieć, podsunąć mu pomysł, który powinien tak naprawdę później zweryfikować na korcie.

Współpraca Strefy Tenisa z Polskim Związkiem Tenisowym

M.R.: No właśnie, Wasza rola w polskim tenisie, w zawodnikach, w osobach, które grają jest duża. Powiedziałeś, że jesteście doradcą w czasie zakupów ale idąc dalej tym tropem, wchodzę na sklep Strefa Tenisa i w rogu widzę taki znak – Logo Polskiego Związku Tenisa.

P.K.: Zgadza się. 

M.R.: Jesteście partnerem Związku, tak?

P.K.: Tak, jesteśmy partnerem Polskiego Związku Tenisowego.

M.R.: To interesuje mnie to bardzo. Dlaczego i jak to biznesowo się przekłada na Wasz biznes, sprzedaż? Czy to jest wizja jakaś, czy to jest jakieś wsparcie? 

P.K.: Tak naprawdę wspieramy się obopólnie, bo Polski Związek Tenisowy dociera do zawodowców, do osób, które chcą być zawodnikami. To jest jakby rola Polskiego Związku Tenisowego, a my, naszą grupą klientów, duża grupą klientów są amatorzy też. I tak naprawdę wiążemy te dwie grupy ze sobą, że rodzic amator, który jest u nas jest w stanie przejść do PZT ze swoim dzieckiem, pokazać jak jego dziecko jest dobre i może PZT za pomocą swoich programów, które ma w swoich ramach jest w stanie pomóc temu dziecku rozwinąć się i być taką drugą Igą Świątek.

M.R.: To w którym momencie, jak robię u Was zakupy i mam dziecko, które dobrze gra, to mogę się do Was odezwać?

P.K.: Nie, mamy powiązane ze sobą programy takie, że w momencie kiedy…

M.R.: Bardziej na korcie tak?

P.K.: Tak, zgadza się. Jest troszeczkę zaawansowane wewnątrz, tu już dłużej by trzeba było opisywać.

M.R.: Czyli warto chodzić na korty tenisowe do Was. Jaka ulica?

P.K.: Bohaterów Września 12. To nie chodzi tylko o nas, bo my współpracujemy z grupą trenerów, instruktorów i wiedzą jak wygląda ta cała ścieżka kariery.

M.R.: Dobrze, to skoro Polski Związek Tenisa, to i zawodnicy. Czy wyposażacie zawodników? Czy Waszymi klientami to są jakieś fajne osoby? Możesz coś powiedzieć więcej?

P.K.: Tak, są. Serwisujemy sprzęt, sprzedajemy sprzęt jak najbardziej. No nie do końca mogę powiedzieć…

M.R.: Ale to taka pierwsza setka ATP, WTA?

P.K.: Zgadza się.

M.R.: Ok, to już teraz kto wie, kto jest w pierwszej setce będzie analizował. To tyle.

P.K.: Ktoś, kto jest z branży tenisowej wie, że na kortach, gdzie tam mamy sklep, trenuje bardzo dużo zawodników, którzy są w pierwszej setce. 

M.R.: No dobrze, czyli już wiemy jak ta współpraca ze Związkiem, na czym to polega mniej więcej, ale też widziałem na Waszej stronie informacje, specjalne rabaty, programy dla instruktorów, dla trenerów, dla szkółek tenisa jakieś regulaminy tak? 

P.K.: Tak, tak.

M.R.: Czyli macie współpracę, tak bym powiedział, taką niestandardową, ja to nazywam współpracę „poza checkoutem”. No i to mnie właśnie interesuje jak dużo takich współprac macie, czy chcecie mieć i jak sobie radzicie z automatyzacją takiej współpracy, jeżeli jest ona realizowana załóżmy na maila, na jakieś inne zamówienia.

P.K.: To nie wygląda „na maila, telefonicznie”. To jest trochę bardziej zautomatyzowane. Każdy trener, instruktor, który ma licencję PZT zgłasza się do nas na samym początku, że ma taką licencję, weryfikujemy to i wpisujemy tego trenera do naszej bazy i od tej chwili ma on specjalne warunki w naszym sklepie. 

M.R.: Czyli technicznie to jest przypisany jakiś kod?

P.K.: Nie, wystarczy, że się zaloguje i już będzie miał odpowiednie oferty dla siebie dostosowane dla niego.

M.R.: Czyli zautomatyzowaliście to? Super.

P.K.: Tak, pierwszy etap tylko nie jest zautomatyzowany, bo trzeba to zweryfikować, sprawdzić.

M.R.: No jakoś trzeba to zweryfikować, trzeba to zautomatyzować inaczej. Ok to już wiem. A powiedz mi, rozmawialiśmy przed chwilą o tej branży tenisa, kto gra, czy to jest drogi czy tani sport, ale też wspomniałeś, że to też już jest taki topowy sport w Polsce, w top 3 jako popularność, no ale nie masz wrażenia nadal, że to jest sport, który ma w jakiś sposób sufit? Jeżeli rozwijasz E-commerce, gdzie chcesz się rozwijać, zwiększać sprzedaż, u Was są jeszcze wartości, to jest bardzo ważne, firma rodzinna, to też trzeba podkreślić, ale którymś momencie może się pojawić sufit. Mówicie też, że jesteście sklepem numer 1, że macie tą sprzedaż na takim odpowiednim poziomie, żeby tak się nazywać. No i właśnie, sufit – czy widzicie już sufit? Że już ciężej jest więcej, czy uważasz, że na polskim rynku jeszcze można coś  zrobić?

P.K.: Tak, no wiadomo, że gdzieś dojdziemy do tego sufitu będąc numerem, ale staramy się dotrzeć do nowych graczy, które by chciały zagrać w tenisa. Tutaj nam pomaga świadomość o tenisie, czyli właśnie Iga Świątek. Ale też dlatego już kilka lat temu zaczęliśmy zmieniać strukturę firmy i nie chcemy być numerem 1 tylko w Polsce, tylko zaczęliśmy wychodzić za granicę.

Wyjście Strefy Tenisa na rynki zagraniczne

M.R.: Czyli sufit już powoli widzicie i już myślicie, żeby rozwijać się dalej, to za granicę. No i właśnie, przechodzimy płynnie do tematu. Tennis Zone, tak się nazywa Wasz projekt. No i widziałem, że uruchomiliście sprzedaż na rynki zagraniczne: Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy, Węgry, Rumunia, Chorwacja, więc tak jakbym to sobie geograficznie zobrazował, to jest ta centralna Europa.

P.K.: Środkowo- wschodnia Europa, tak CEE.

M.R.: Dlaczego akurat te rynki?

P.K.: Dlatego, że nie ma tam żadnego dużego sklepu z bardzo dużym asortymentem takim, jak my mamy. My mamy bardzo duży asortyment, zdobywamy nowe marki cały czas.

M.R.: A bardzo duży asortyment w tenisie w tej kategorii, to jest ile rekordów mniej więcej, tych indeksów?

P.K.: No my mamy w tej chwili ponad 10 tysięcy rekordów, tylko trzeba brać pod uwagę, że to nie jest tylko sprzęt, tylko odzież, buty, wszelkie akcesoria, piłki itd. I zauważyliśmy, że nie docierają tam takie sklepy. Są sklepy monobrandowe markowe i po konkretnych analizach w danym kraju, powoli małymi kroczkami wchodźmy z naszą ofertą.

M.R.: Bo to też nie są rynki jakoś bardzo duże, tak pod względem rozwoju E-commercu i ludności, osób robiących zakupy w internecie. Litwa, Estonia, Łotwa, bałtyckie kraje to małe kraje. Ciekawy kierunek i taki oczywisty, logiczny. Weryfikacji nie ma dużych, bo jakbyście się starli ze sklepami podobnymi na rynku Niemiec, to przypuszczam, że są tam podobne sklepy Waszego pokroju i większe.

P.K.: Są dwa duże sklepy, teraz można powiedzieć, że są ogólnoświatowe. No dlatego decyzja jest taka, że zachód Europy jeszcze nie.

M.R.: Ok, gdzie się dodzwonię, jeśli wejdę na tenniszone.lt i tu mam taki telefon kierunkowy +370, sklep litewski. I gdzie się dodzwonię?

P.K.: Do działu obsługi sklepu litewskiego, który znajduje się na Litwie.

M.R.: Na Litwie, czyli odpowiedziałeś nam na pytanie jak obsługujecie tą sprzedaż. Czy każdy rynek ma swoją obsługę w danym kraju?

P.K.: Ma swoją obsługę w danym kraju i ma swojego partnera tenisowego w danym kraju, który pozwala nam, pomaga nam rozwijać się tenisowo na danym rynku. 

M.R.: Dzięki temu będzie know-how, bo każdy rynek się różni od siebie, nie?

P.K.: Tak. No jest to specyficzna branża i wchodząc tam tylko ze sklepem internetowym, moglibyśmy nie dotrzeć, pewnie nie dotarlibyśmy do klientów w takiej skali jak z partnerem, który jest w branży tenisowej w swoim rodowitym kraju.

M.R.: Czyli tak jak do Litwy, dodzwonię się do Litwy, jak zadzwonię w Rumunii, to dodzwonię się do…

P.K.: Do obsługi klienta, do partnera, który jest…

M.R.: Na tamtym rynku. A sama wysyłka odbywa się?

P.K.: Wszystko z Polski. Cała logistyka, całe zarządzanie firmą jest w Polsce.

M.R.: Duże to wyzwanie wysłać do tych krajów z Polski, przy dzisiejszej rozwiniętej już logistyce?

P.K.: Nieduże, ale rodzi problemy. Są ze względu na to, że każdy kraj rządzi się swoimi prawami, nie tylko logistycznymi, ale płatniczymi też na przykład. Są problemy z przyjmowaniem płatności, więc trzeba naprawdę dużo się napracować, żeby zrobić dobry customer service w danym kraju. My jesteśmy np. nauczeni w Polsce płacić BLIKIEM, szybkim przelewem, w krajach jak Rumunia czy Chorwacja, większość przesyłek to jest COD (za pobraniem). Nie wiedzielibyśmy o tym, gdybyśmy nie mieli partnera, który nam powie jakie są warunki w danym kraju, jaka jest specyfika, jak ludzie lubią robić zakupy. 

Silnik sklepu internetowego Strefy Tenisa

M.R.: No właśnie, sprzedając w Polsce i sprzedając za granicę, wychodząc na kolejne rynki, trzeba też dobrze mieć spięte kwestie techniczne – system, wasz silnik sklepowy jest silnikiem Shopware. To prawda, że jako jedni z pierwszych w Polsce, bo sklep już funkcjonuje ileś tam lat, to ja pamiętam jak Shopware stawiał pierwsze kroki, to nie było polskich sklepów. To zrobiliście razem?

P.K.: Nie, nie. To była tak naprawdę chyba moja inicjatywa. Trafiając do Strefy Tenisa już wiedziałem, że jest bardzo duży problem z E-commercem. Poprzedni system, który już był, był już bardzo niewydolny.

M.R.: To był autorski silnik?

P.K.: Powiedzmy, na silniku, na corze OsCommerce, ale był już tak zmodyfikowany, że ciężko było cokolwiek tam zmienić i go usprawnić. I to był mus, żeby cokolwiek zmienić. Ale na skalę tamtych czasów, zrobienie dużego sklepu np. na Magento, gdzie tu też był czas bardzo trudny, bo Magento 2 właśnie wchodziła. Był jeden jedyny sklep zrobiony dopiero na dwójce i nikt się nie podejmował, a jak chciał się podjąć, to za zrobienie sklepu kupiłbyś bardzo fajne mieszkanie w Warszawie. Taki koszt był. Więcej zacząłem szukać. Nie chcieliśmy żadnych SASów autorskich, pracowałem już trochę czasu w E-commercie, wiem jak to wygląda i gdzieś po różnych rozmowach dotarłem gdzieś do miejsca, gdzie pojawił się Shopware. Dostałem wersję demo, wszystko w języku niemieckim.

M.R.: Shopware to jest niemiecki produkt?

P.K.: Tak. Cała specyfikacja w języku niemieckim, co było dla mnie dużym problemem, bo nigdy się nie uczyłem niemieckiego, ale dobrze, ok. I z jedną firmą spróbowaliśmy, zrobiliśmy duży research co można by było zrobić. Okazało się, że nie do końca, jak ja to mówię, poczuliśmy chemię. No i powstał problem, kto nam to zrobi. Ale wiemy jakie jest narzędzie – dobre. Ale nikt nie chciał tego zrobić. I w końcu znalazłem firmę, która tak naprawdę miała też stronę w języku niemieckim, ale była polską firmą. Na tamte czasy miała stronę tylko w języku niemieckim. 

M.R.: Czyli oferowała swoje usługi na rynek niemiecki. 

P.K.: I właśnie był to tylko Shopware. Udało mi się skontaktować z prezesem. I tak naprawdę od słowa do słowa… był problem żeby zrobić Shopware w Polsce.

M.R.: No właśnie, chciałem o to zapytać, bo początki Shopware w Polsce, więc domyślam się, że ten ekosystem, integracje to wszystko leżało, tak? Nie było tego za wiele, więc musieliście wszystko pisać od początku?

P.K.: Większość pisaliśmy od początku.

M.R.: Czyli przetarliście szlak Shopware stawiając polski sklep w Polsce.

P.K.: Tak. I patrząc z perspektywy teraz na to, to był bardzo dobry krok, bo koszty były dużo mniejsze niż na platformie Magento i problematyka jaka była wtedy pomiędzy 1.9, a 2 Magento, a funkcjonalność jaką daje Shopware… pracowałem tutaj i tutaj, naprawdę do tej pory będę polecał Shopware.

M.R.: Czyli Shopware charakteryzujesz do której części oprogramowania? Jako SAS? OpenSource?

P.K.: Nie, to jest licencyjne tak jak Magento.

M.R.: Tak, ale Shopware nie ma zamkniętej… Bo Magento jest też w formie OpenSource?

P.K.: Tak, no to można tak to nazwać.

M.R.: Ale za Shopera też płacisz licencję roczną?

P.K.: Tak, zgadza się. 

M.R.: I to też jest środowisko, które jest jakby nie było w jakiś sposób podobne w wielu częściach do SASa, bo jest zamknięte, tak? Czy możecie bardzo dużo modyfikować?

P.K.: SAS masz tą różnicę, że masz nie u siebie na swoim serwerze itd. Na Shopware wszystko jest nasze: nasza instancja, nasze serwery, wszystko jest nasze, modyfikujemy go jak chcemy. To nie jest SAS, gdzie wynajmujesz tak naprawdę sklep tylko u kogoś.

M.R.: Już wiem, czemu mnie to zmyliło. Bo Shopware nie uruchamiał takiej opcji też abonamentowej, miesięcznej?

P.K.: Nie, może mylisz z Shoperem.

M.R.: Nie nie, Shoper to polski rynek. Dobra, to nie idźmy w tym kierunku, ale w każdym razie słyszymy w podcaście, że mamy fajne nowe narzędzie, więc możecie sobie też na pewno poczytać, popatrzeć jak przede wszystkim Strefa Tenisa funkcjonuje na tym. I to narzędzie daje Wam możliwości skalowania teraz na te rynki zagraniczne?

P.K.: Tak. Jak robiłem research, to gdzieś miałem z tyłu głowy, że wiadomo, że urośniemy i trzeba będzie jakoś to skalować. Nie każde narzędzie będzie dawało nam taką możliwość.  To już było na tym etapie doboru platformy sprawdzane, co możemy zrobić więcej później na niej, żeby nie było później, że za trzy lata będziemy się musieli przesiadać na inny silnik. Shopware daje takie możliwości, jest skalowalny, jest elastyczny. I obsługę mamy nie mamy in-house, mamy zewnętrzną firmę, z którą współpracujemy od samego początku, od samego postawienia sklepu, do tej pory.

M.R.: Czy taka opcja jak abonament na piłki, subskrypcja pojawi się w sklepie, w Strefie Tenisa?

P.K.: Myśleliśmy o tym, myślimy nadal.

M.R.: Ok, czekam, bo nie znalazłem takiej opcji na polskim rynku, albo źle szukałem…

P.K.: I chyba nie ma. Nawet w Europie i chyba na świecie nie ma . Myśleliśmy nad tym, tak, tak.

M.R.: Tym bardziej, że teraz model subskrypcyjny jest…

P.K.: Tak, abonamenty na maszynki do golenia, abonamenty na kawę…

M.R.: Czemu nie na piłki, które się zużywają regularnie, tak samo jak się gra regularnie. Ok. Piotrek, na koniec kilka przemyśleń. Twoim zdaniem Strefa Tenisa rosłaby szybciej, gdyby?

P.K.: Gdybyśmy mieli większe biuro i mogli zatrudniać więcej pracowników.

M.R.: Zapraszamy składać, gdzie wysyłać aplikacje, powiedz nam?

P.K.: Tak, tak. Mieliśmy problem, tak naprawdę problem z miejscem, z biurem. 

M.R.: Ale z biurem czy z magazynem?

P.K.: Z magazynem też, ale tutaj nam się udało to rozwiązać, pozostaje problem biura i tak naprawdę przy tak szybkim rozwoju teraz będziemy prawdopodobnie…

M.R.: Ale to taki problem poważny, biuro? Bo tak się zastanawiam, no bo zawsze możesz wynająć jakiś co-work, coś szybciej można podejmować decyzje jeżeli chodzi o biuro. Jeśli chodzi o magazyn, to ja wiem, że to jest wyzwanie.

P.K.: Wróćmy do trzech braci właścicieli, którzy są przywiązani do swojego miejsca. Lubią być w tym miejscu, dobrze się czują i tam chcieliby zostać prawdopodobnie, ale rośniemy i trzeba powiększać tą strefę biurową.

M.R.: A co musi się wydarzyć, żeby Strefa Tenisa pozostała sklepem numer jeden w Polsce?

P.K.: Być dalej profesjonalistami w tym, co robimy. Doradzać tenisistom.

Strefa Tenisa numerem jeden na rynku polskim

M.R.: A jak to oceniacie, że jesteście numerem jeden? Po przychodach, po ocenie?

P.K.: Po ocenie klientów, po ilości zamówień, po opinii ludzi nie tylko w onlinie, tylko w offlinie. Po współpracy z różnymi kontrahentami, którzy do nas przychodzą i chcą z nami współpracować. Wiele lat mieliśmy ten problem, że nasza wizytówka, czyli sklep online nie był dobrej jakości. I tu był problem, bo nie mogliśmy przyciągać do siebie kontrahentów, którzy chcą albo sprzedawać, albo być w gronie premium. W tej chwili, to nie do końca my wychodzimy, tylko ktoś ciągle do nas przychodzi i chce być z nami, bo my tworzymy trendy.

M.R.: A co powinna zrobić Strefa Tenisa, żeby być numerem jeden w centralno-wschodniej Europie?

P.K.: Trudne pytanie. 

M.R.: Nad którym się teraz na pewno zastanawiacie. To umówmy się tak, że jak już zostajecie tym numerem jeden, umówimy się ponownie na spotkanie i na rozmowę.

P.K.: Ok, przyjmuję zaproszenie.

M.R.: Piotr, dziękuję Ci, bardzo fajna rozmowa, przyjemność było Cię tu gościć i do zobaczenia na korcie.

P.K.: Również dziękuję i do zobaczenia na korcie.

M.R.: Jako dla osoby aktywnej sportowo i grającej w tenisa była to dla mnie podwójna przyjemność i wartościowa rozmowa. Mam nadzieję, że też z niej wyciągnięcie wartość do swoich biznesów.

Marcin Rudzik

Przedsiębiorca i manager z ponad 12-letnim doświadczeniem. Założyciel i były CEO Brand Active - agencji Shopify & eCommerce. Autor ponad 50 odcinków podcastu Merytorycznie o eCommerce